Czy musimy liczyć kalorie?

A gdyby tak, zamiast słuchać dochodzących zewsząd głosów o liczeniu, kalkulowaniu, zapisywaniu, ważeniu… zacząć słuchać naszego wewnętrznego dietetyka?

Zwykle współpracę z Klientami zaczynam od wdrażania jadłospisu. Ale nie jest on celem samym w sobie. Może być pomocny w sprawdzeniu, jakie porcje powinniśmy jadać, ponieważ często idziemy w dwie niekorzystne dla nas strony – albo się głodzimy, albo przejadamy. Jadłospis, służy jako wskazówka – jak komponować dania, jak przygotować posiłki, które będą nas syciły na wiele godzin, jakie przerwy powinny być zachowane między posiłkami. Jest on formą edukacji. Ale chyba nikt nie chciałby być na diecie przez całe życie?! Ja na pewno nie 😉

Zaspokajanie głodu jest naszą potrzebą fizjologiczną, tak jak sikanie, czy seks. Czy wyobrażasz sobie, by ktoś rozpisał na kartce pory dnia, kiedy możesz zrobić siku i jaką ilość moczu możesz oddać jednorazowo? 🙂 Każdy z nas ma swój wewnętrzny czujnik, który mówi co chcielibyśmy zjeść, o jakiej porze. Rodzimy się z nim, jednak niestety w czasie socjalizacji nasze otoczenie skutecznie zaburza jego działanie. Rodzice mówią „zjedz wszystko z talerza”, „zjedz jeszcze łyżeczkę: za mamę, za tatę, za babcię, za dziadka”. Gdy dziecko płacze, otrzymuje lizaka na pocieszenie. Później, gdy dorastamy, od tych samych osób często słyszmy, że się „zaokrągliliśmy” i w sumie to moglibyśmy jeść trochę mniej. Poradniki dietetyczne pokazują szybkie metody na schudnięcie, które jedyne co pozostawiają na lata, to zaburzone odczuwanie głodu i sytości.

Wtedy warto byłoby pozbyć się z naszej głowy mitów dietetycznych, błędnych przekonań o jedzeniu, czasem w to miejsce włożyć nową wiedzę – zgodną z aktualnymi doniesieniami naukowymi. A później zacząć słuchać naszego organizmu. Jeśli jednego dnia będę miała więcej ruchu, naturalnym będzie, że następnego dnia organizm będzie upominał się o większą ilość paliwa. Jeśli innego dnia zjem więcej mojej ulubionej potrawy, bo będzie mi bardzo smakowała – poczuję większy przypływ energii i może wybiorę się na długi spacer. Wtedy odżywianie staje się prostsze 🙂